sobota, 4 czerwca 2016

You are?

Poniedziałkowy poranek nie należał do jej ulubionych, mimo to czuła coś dziwnego - cieszyła się że zobaczy swojego Podopiecznego. Nie do końca wiedziała czy słowo Podopieczny właściwie go oznaczało, no ale jak miała o nim myśleć?
Czy ona w ogóle powinna o nim myśleć?
Przekraczając po raz kolejny próg drzwi oddziału czuła również pewien strach. Co jeśli dziś jej też nie pójdzie? Co jeśli dzisiejsza rozmowa będzie tą decydującą?
— Cześć... Mandy! Widzę że jesteś nowa.— Spojrzała miło na dziewczynę za recepcją która wydawała się być nową na oddziale.
— Oh tak, cześć. To mój pierwszy dzień...— Zarumieniła się odrobinę co dodało jej po prostu niewinności. — W czym mogę ci pomóc?— Spytała rownież miło i popatrzyła na Carkie łagodnym wzrokiem i przy okazji posyłając firmowy uśmiech.
—Tak, chciałabym klucz do pokoju 89a na tym piętrze.—Blondynka lekko się uśmiechnęła i podała klucz. — Ah, powodzenia!— Dziewczyna polowała pozytywnie głową i niechętnie odwróciła wzrok w stronę ekranu telewizora.
Carkie nie miała nawet odwagi spojrzeć na wizjer.
Odblokowała zabezpieczenie i przekręciła klucz. Podopieczny siedział na krześle, które było na środku pokoju.
— Cześć! Jak minął ci weekend?— Spojrzała na niego entuzjastycznie, mimo to że spotkała się z jego pustym wzorkiem nie oderwała kontaktu wzrokowego. — Okej, mam nadzieje że dobrze. Dziś mam dla ciebie trochę inną historię, mianowicie... Interesowałeś się kiedyś kryminalistyką? Wiesz, odkrywanie zagadek zabić i takie tam.— Cisza.— Oby, bo to co mam do do opowiedzenia jest na prawdę ciekawe. — Taak, chyba bardzo dobrze zbudowane w kłamstwa.
Po kilku godzinnej paplaninie Carkie rozbolało gardło a mimo tego Podopieczny nie obdarzył ją żadnym cichym westchnieniem czy jękiem irytacji. Nic a nic.
Carkie wiedziała że musi go nakłonić do mówienia, tylko tak można mu pomóc.
Dziewczyna wyszła z jego pokoju upewniając się że dobrze zamknęła drzwi i zabezpieczyła alarm.
Podeszła do recepcji i czekała na kogoś kto odbierze jej klucze.
Mandy była nie daleko i po chwili była na przeciwko brunetki.
— Chciałam oddać klucze.— Uśmiechnęła się i wręczyła koleżance klucze.— Wiesz co... Pogadałabym z tobą ale na prawdę jestem wyczerpana, przepraszam.
— Jasne, nie ma sprawy. Do jutra.— Carkie pomachała dziewczynie i wyszła poza teren jej pracy. Zastanawiała się co dalej będzie robić.
Może oglądać filmy, może posprząta albo pójdzie spać. Cokolwiek aby zabić poczucie samotności.
Jeszcze w gimnazjum a potem w liceum Carkie była dość wrażliwą osobą, mimo tego że każdy uważał że jest inaczej.
Po śmierci jej jedynej koleżanki — Alisson, przestała się do kogokolwiek odzywać.
To nie tak że nikt nie chciał się z nią kolegować — Carkie tego nie chciała więc każdy rezygnował gdy wyczuł irytację ze strony brunetki w ich konwersacji.
To wszystko nabierało niepotrzebnych emocji i została kozłem ofiarnym.
Nawet skargi u nauczycieli nie pomogły, ponieważ po nich było już tylko gorzej.
Ally, niestety nie była aż tak wyrozumiałą i zaprzyjaźnioną osobą z Carkie, więc nieraz sama dopuszczała się żartów na koleżankę gdy tej nie było w szkole.
Nienawiść do drugiego człowieka całkiem zniszczyła dziewczynę, ponieważ to ona była polem bitewnym.
Nie było nikogo kto mógł jej pomóc, więc sama spróbowała to opanować.
Miała swój własny, pokręcony sposób na karanie. Nacinała swoje ciało obwiniając się za wszystkie złe rzeczy które lecą w jej stronę, mimo że nie była to jej wina — nie biorąc pod uwagę jej aspołeczności.
Nigdy tak na prawdę siebie nie rozumiała. Nie mogła pojąć tego że jest ciekawą osobą z pasją do tego Bóg obdarzył ją urodą o której każda inna dziewczyna mogła by marzyć.
Ale nie.
Ona tego nie zauważyła. Żyła w swoim cieniu czkając na chwile gdy ktoś postanowi jeszcze bardziej ją dobić.
I rzeczywiście tak było.  Dlaczego? Wierzyła w to mocną parą że najgorsze rzeczy przytrafiają się tylko jej.
__
*Rozdział niesprawdzony.
Jak podoba się wam rozwój wydarzeń?
Do następnego.:)


Leanie McCullen

Byłam gotowa do działania. Przekraczając po raz drugi próg ośrodka myślałam że dziś będzie inaczej, w końcu się przełamie i zacznie mi mowić o sobie.
Witając recepcjonistkę odebrałam klucze od jego pokoju i szybkim krokiem podeszłam pod wskazane drzwi.
Odkluczyłam drzwi i zaparłam dech w piersiach gdy zobaczyłam jak wyglada jego pokój..z Wszystkie rzeczy leżały na ziemi, materac został pozbawiony prześcieradła które chłopak aktualnie rozdzierał na strzępy. Rzucił się na drewniane łóżko siedząc w jego kącie. Co mam teraz zrobić? Czemu nie sprawdziłam wizjera i nie zaczekałam?
— Cześć, przepraszam ale... — Przestałam gdy skrzyżowałam z nim wzrok. Patrzył na mnie morderczym wzrokiem. Mimo to, nie było żadnej innej rekacji. - Mogę zostać? Głupie pytanie... —Po co mam się go pytać, skoro jego odpowiedzią była jedynie cisza i morderczy wzrok. Nie mogę się poddać. — Dziś opowiem ci jedną historię o mojej przyjaciółce. Nazywała się Leanie McCullen, może znasz?— Nic. —W każdym bądź razie... Kiedyś pojechałyśmy nad jezioro ze znajomymi. Leanie była bardzo podekscytowana że rodzicie jej na to pozwolili i powiedzieli że może wrócić kiedy chce. Oczywiście, nie wszystko poszło tak jak sobie to wymyśliła. Nie chcąc cię trzymać w niepewności, Lea postanowiła zabawić się za te wszystkie lata które przesiedziała w domu... Był tam jej były chłopak, Travis. Chciała na nim wywrzeć zazdrość więc zaczęła się obściskiwać z Brianem, który nie miał nic przeciwko, mimo tego że jego dziewczyna śpi w namiocie niedaleko nas. Lee trochę poniosło i bardziej naparła swoim ciałem na chłopaka wpadając do jeziora. Uwierz, ta historia utrzymywała nas kilka dni przy śmiechu! —Spojrzałam na chłopaka. Nic się nie zmieniło.
— Słuchaj...—Mruknęłam lekko skrępowana.— Skoro nie chcesz mojej pomocy, powiedz cokolwiek. — Może tak go zmuszę do działania. — Jutro sobota, więc masz wolne od mojego gadania do niedzieli. Skoro dociera do ciebie, chociaż odrobine tego co do ciebie mówię zastanów się porządnie, czy warto odrzucać czyjąś pomoc. Chce dla ciebie dobrze, wszyscy chcemy ale musisz się nauczyć to akceptować i korzystać z tego. Dobra, powiedziałam to co miałam powiedzieć, do poniedziałku.— Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju.
Sprawdziłam dokładnie czy zamknęłam jego drzwi i odeszłam.
Walczyłam z chęcią żeby spojrzeć na wizjer, aczkolwiek powstrzymałam się, nie chcąc nadużywać jego prywatności, jak wszyscy inni.



Sprawdzała pocztę dokładnie analizując każdą wiadomość. Pracowała rownież jako naczelny w firmie brukowej i to do niej należało aby każdy z nich dostał swoją odpowiedź. Jeden list szczególnie zaciekawił dziewczynę.
Droga redakcjo. Właściwie, może nie powinienem pisać ale czuje że to właśnie wy mi odpowiecie na to pytanie. Co jest nie tak z ludźmi? Dlaczego tak wiele oczekuję od drugiej osoby? Dlaczego wzajemnie się ranimy? Jake, Oxford.
Carkie nie czekała długo z odpowiedzią. Włączyła odpowiednie pliki i po chwili już stukała w klawiaturę.
Jake, nie w nas jest problem a w społeczeństwie. Każdy z nas bierze z kogoś przykład i to jest naszym małym problemem, pozdrawiamy - agencja XspeCra.
Wyłączyłam komputer i odpadłam zmęczona na łóżko.
Ten list dziwnie na mnie zadziałał, tak jakby wywierał na mnie stare wspomnienia.
Instynktownie pogłaskałam nadgarstek czując kilka blizn w kształcie kresek. Nigdy więcej.
Dokładnie obejrzałam rękę i byłam załamana.
Była cała w bliznach... Blizna na bliźnie. Nie dość, że wystawały poza kontur skóry to do tego miały nienaturalny kolor za pomocą którego można by je zauważyć. To nie wróci.



Carkie poszła pod prysznic z nadzieją że chociaż na chwilę zapomni o swojej przeszłości.
Nigdy nie miała osoby której mogła by to powiedzieć — wszystko, według niej nie było do poukładania i do pozostawienia w pudełku "wspomnienia, nie otwierać". Nie potrafiła o wszystkim zapomnieć. Mimo tego, że sama się z tym uporała, dobrze wiedziała że to nie koniec. Uzależnienie nie mija od tak, właściwie nigdy nie mija. Skoro byłeś alkoholikiem to teraz nie możesz beztrosko pić piwa, ponieważ choroba może powrócić. Jeden kamień ciągnie za sobą resztę.
Zanim się zorientowała woda przestała być nawet letnia więc pospiesznie opuściła kabinę i niestarannie wytarła swoje ciało ręcznikiem.
Ubrała mało ładną piżamę i zakryła się kocem po samą brodę. Zamykając oczy pomyślała o Jej podopiecznym.
-Pomogę ci, nawet jeśli ty tego nie chcesz.- I pogrążyła się w śnie.
____
Dziś taki króciutki rozdział :)
Wybaczcie — nie mogę wszystkiego na raz napisać; chcę was trochę pomęczyć!;D
Czy Podopieczny w końcu się przełamie?
Któż to taki?;3


Jack Midle

Nazywam się Carkie Nudson i mieszkam w nudnym miasteczku Tucson. Nigdy nie było tu ciekawie, ze względu na to że większość mieszkających tu ludzi to osoby starsze które bardzo lubią obgadywać mój styl życia, w sumie gadają same na siebie.
Nigdy nie miałam łatwego charakteru co zostało mi do teraz. W szkole siedziałam w oddzielnej ławce i z nikim nigdy się nie przyjaźniłam, nie licząc Pana Cucu, mojego siedmioletniego owczarka niemieckiego.
Nie mieszkam z rodziną, ponieważ ową Bóg mnie nie obdarzył, a nawet jeśli to nie wiem kim są.
Niedawno skończyłam dwadzieścia dwa lata i zmieniłam pracę na bardziej opłacalną - mianowicie: zostałam jedną z opiekunek w oddziale psychiatrycznym.
Straszne?
Zawsze chciałam pomagać ludziom, aczkolwiek miałam na to strasznie dziwny sposób przez który zostałam znienawidzona w gimnazjum.
Dziś mam się wstawić na 8 do pracy więc nie zabierając sobie większej ilości czasu wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i pospiesznie skierowałam się do samochodu w którym aktualnie siedzę.
Zgrabnie wyjechałam z podwórka i wstukałam w nawigację adres ośrodka. Byłam tam dwa razy i nadal nie miałam pojęcia jak jechać.
Godzinna droga minęła szybciej niż myślałam i już wchodziłam na oddział zamknięty gdzie miałam poznać swojego podopiecznego.
Powiedziano mi tyle że do końca nie wiedzą co mu dolega a siedzi tu, ponieważ sędzia stwierdził nieczytelność kiedy oskarżono go o zabójstwo swojej dziewczyny.
Nie chcieli mi powiedzieć jak się nazywa, miał to być dla mnie sprawdzian czy na pewno potrafię rozmawiać z takimi ludźmi jak on.
Wchodząc do jego pokoju poczułam ulgę gdy zobaczyłam że wszystko co się w nim znajdowało było na swoim miejscu, a chłopak który siedział na środku pokoju nie jest skulony w koncie i nie mamroczy czegoś po swojemu.
— Hej, jestem Carkie, możesz do mnie mowić Car, tak będzie wygodniej.  — Chłopak nawet się nie poruszył. No tak, przecież nie wiadomo co mu tak na prawdę jest. — Chciałabyś mi coś o sobie powiedzieć? — Cisza. Czekałam kilka minut, co nie dało żadnych rezultatów. Czułam się lekko skrępowana, co na codzień mi się nie zdarza. — Hm, może chciałbyś ze mną zawrzeć jeden układ? — Cisza. Żadnej rekacji. — Uznam to za tak. — Nadal nic.— Więc tak... Opowiem ci kilka, według mnie zabawnych historii z życia, a gdy potrzebujesz potrzebę skomentowania tego to mów śmiało, okey? —Znów brak rekacji. Zapisałam to dyskretnie w swoim notatniku i dokładnie się na nim skupiłam. Miał blond włosy i było widać że zaniedbał wizytę u fryzjera. Jego brązowe oczy czatowały mnie z każdą sekundą. Niestety nie mogłam dokładnie określić jego postury, ze względu na to że siedział a biały strój, który dostaje każdy z nich zakrywał część jego ciała.
W pokoju panował porządek. Łóżko było ładnie zaścielone, okno z kratami wydawało się być czyste. Na biurku leżałam zeszyt a na nim długopis. Obok biurka była niewielka szafa bez drzwiczek, dzięki czemu widziałam że jego ciuchy, a raczej zestawy czarnych i białych skafandrów (koszula, spodnie) są staranie ułożone.
Czarne tenisówki obok szafy nie były najczystsze, a na szafce obok była szczoteczka do zębów i książka. Zdecydowanie perfekcjonista.
—Nie zamierzasz się odezwać? —Cisza. —W takim razie ja będę mówić. — Siedziałam u niego i opowiadałam niestworzone historie które przepisywałam na siebie i miałam nadzieję że cokolwiek go rozśmieszy albo wzbudzi jakąś reakcje. Niestety nawet to się nie stało.
Siedział tam nieruchomy, bez żadnych emocji. W pewnym momencie myślałam że nawet nie oddycha.
— Mam jeszcze całkiem ciekawą historię którą jestem skłonna ci dziś powiedzieć. — Uśmiechnęłam się do niego co i tak nie przyniosło żadnych rezultatów. — Kiedyś, gdy byłam mała poznałam takiego chłopaka jak Jack Midle. Był ode mnie o kilka lat starszy. Chodziłam wtedy do czwartej klasy a on chyba do siódmej, w każdym bądź razie nieważne. Kiedyś do niego spróbowałam zagadać ale to nie wyszło. Byłam w nim na prawdę zakochana, natomiast on nie robił sobie z tego nic wielkiego. Kiedyś powiedziałam mu jakie mam zamiary wobec niego i niestety musiałam spotkać się z odrzuceniem. Po tym wydarzeniu trzymam ludzi na dystans, a jemu.. Oh, zgoliłam połowę głowy. — Zaśmiałam się. Nie wiedziałam że aż tak mogę nakłamać. — Nie chcesz mi nic powiedzieć? — Znów cisza.— Dobrze... Niedługo zbliżają się zajęcia gimnastyczne na które jesteś zaproszony. Pójdę już, do zobaczenia jutro. — Pomachałam mu przed twarzą ręką, myśląc że coś to da.
Około dziewiętnastej byłam już w domu szykując się do spania.
Ten dzień na prawdę mnie wyczerpał, w sumie to chyba nie dzień a pół rozmowa z moim pacjentem.
Strasznie chciałabym abym nie musiała nawet prywatnie, sama do siebie mówić tak oficjalnie tylko po imieniu lub nazwisku, którego nie znałam.
Niepodoba mi sie tam praca. Mają dziwne zwyczaje radzenia sobie z pacjentami czy zatrudnianie nowych osób.
Teraz nie mogę się juz wycofać, nie ze względu że mam miesięczny okres próbny tylko z tego powodu że chcę poznać tego chłopaka i mu pomóc, czyli zrobić to, czego jeszcze nikt nie potrafił zrobić.
— Dasz radę Carkie...— Mruknęłam sama do siebie zanim pogrążyłam się w śnie.
_____
Jak podoba wam się opowiadanie?
Mam nadzieje że czytacie coś nowego i coś czego jeszcze nie ma w fabułach fanfiction.
Buziaki, Sadxi.;) Rozdział nie jest sprawdzony.:)